Acorn House

Stuletni dom ze skrzypiącą, drewnianą podłogą, pokoje z werandą i widokiem na Kapsztad, rodzinna atmosfera, pyszne śniadanko (jedno z najlepszych, jakie na trasie jedliśmy), maszyna do kawy marki Nespresso (dla tych z nas, którzy bez przyzwoitej kawy nie funkcjonują...), przydatne rady dotyczące miasta i rekomendacje restauracji na wieczór, po południu po powrocie z trasy płonący kominek z dzbankiem herbaty Rooibos i ciasteczkami (bardzo przydatne! W mieście o tej porze roku bywało dość zimno), bardzo sympatyczna obsługa, zawsze z uśmiechem na ustach - pobyt w Acorn House pozostanie w naszej pamięci jako jeden z najfajniejszych w Afryce Południowej. Hotel godny polecenia bez zastrzeżeń - za mało tu gwiazdek, by można go sprawiedliwie ocenić. Anegdota na marginesie - po przyjeździe do hotelu zostaliśmy powitani uśmiechem przez szefową, nastąpiło przywitanie: na "Beata" moja żona odpowiedziała "Renata" i już było jasne, że obie pochodzą z Polski, po dalszej chwili, że są tego samego rocznika i mówią tymi samymi językami - polski, niemiecki, angielski. Rozmowa potoczyła się dalej we wszystkich trzech językach jednocześnie (po polsku dla nas, po niemiecku dla podróżujących z nami przyjaciół z Niemiec i po angielsku ze względu na pracowników hotelu) - bardzo zabawnie, miło i sympatycznie!