Le Cinq Codet

Pokój zarezerwowałem via booking,z jakimś dziesięciodniowym wyprzedzeniem.Dla siebie i narzeczonej. Bezpłatna możliwość odwolania rezerwacji i bliskosć wieży Eiffla tylko zachęcały do pobytu w tym ładnym hotelu. I jeszcze dwupoziomowy pokój. Niestety od godziny 15, jak mowił booking. Ale ok. Na 24h przed przyjazdem anulowanie rezerwacji juz niemożliwe, ok, to rozumiem. Do tamtego czasu rzadko bywałem w hotelach za granicą, więc wielkie było moje zdziwienie kiedy bez mojej wiedzy pobrali mi kasę za nocleg zanim jeszcze wsiadłem do samolotu. Koło 1400zł. /jak się później okazało była to tylko rezerwacja pieniędzy/.Szczególnie kiedy można było zaplacić na miejscu. Informacji o tym nie było już nigdzie. Więc co zrobić, no ok po raz drugi.. Docieramy parę minut przed 15, obsługa hotelowa bardzo miła. Trochę umordowani siadamy w recepcji, podaję numer rezerwacji, paszport, wszystko miło, fajnie, choć przydługo. Pani prosi mnie o kartę, żeby zaakceptować zarezerwowaną płatność, te 1400zl, ok, podaję kartę, Pani przykłada do terminala, za chwilę po raz drugi. I nagle mówi , że oni muszą zarezerwować sobie kolejne 1400zł na...ewentualne szkody jakie poczynię w pokoju...że co?? Przyjechałem na dobę, jeden nocleg. Nie miałem kolejnych 1400 zł na karcie,zostało może z 300, bo 1000 wyjałem i wymieniłem po dobrym kursie w kantorze. Tu mam 1000 PLN w Euro,tu 300 w PLN. No i co teraz? A no rów teraz, oni chcą pieniądze, bo mogę im pokoj rozwalić. Narzeczona ma awaryjne 100 euro. Więc co, nawet jak im damy,to zostajemy bez grosza na cały pobyt. Awaryjny telefon do rodziny, wstyd jak cholera, za 30 minut rodzina doslała 1600pln. W końcu ok ufff..pech na dziś juz skończony. Pytam sie o której jest śniadanie, otrzymałem odpowiedź, że od 7 rano. Super! A tu pani kończy zdanie, że płatne dodatkowo po 50 Euro. Żesz kurna ja pikolę, hotel 5 gwiazdek, 700pln za osobę za noc, do tego na pokrycie szkód 1400pln i jeszcze płatne śniadanie? Mieli moje 2800pln i jeszcze za durne sniadanie po 200pln?? Rzadko jeździłem wtedy do hoteli, ale nawet dla mnie, bydła z Polski , to już bylo przegięcie .Kij ,zjemy se na mieście rano. Ok,idziemy na górę .Pokój bardzo ładny, zadbany, nic do zarzucenia. Zostajemy sami, chwila na odpoczynek, jest nawet express do kawy, na kapsułki. Schowany tak w szafce tuz przy ziemi, że trzeba schylać się na kolanach aby dosiegnąć jakiegoś przycisku. Oczywiście co?? Był popsuty koniec końców ! Siłując sie zbiłem szklankę . No to mnie podsumują ,pewnie z 200 Euro za szklankę . Czy policzyli,nie pamiętam . Kase za szkody oddali po tygodniu po powrocie do Polski, gdy jeszcze brzmiało mi w uszach zdanie recepcjonisty"PIENIĄDZE ODDAMY JAK TYLKO SPRAWDZIMY CZY SĄ SZKODY". Cieszy mnie to niebardzo.